Wydawałoby się, że to tylko ponad 100 km, a jednak trochę się przeliczyłam. Człowiek, niby cały czas aktywny, rusza się, ćwiczy, a tutaj kondycji na taki dystans brak. Fakt trenowałam sobie moją szosóweczką, ba nawet kilka razy w tygodniu czasem. Jak była kwarantanna, to nawet codziennie na trenażerze w domu, po godzince. Tak więc do stówki podeszłam dość „lekceważąco”. Jeździłam w końcu i dużo, dużo dalsze trasy, jak Kołobrzeg, Karpacz itp., no ale nie w tym roku.
Na dziś plan na trasę był taki: