7:00 rano. Nie mogę spać. Wiem, że nie będzie to lekki weekend. Mam plan do zrealizowania. Plan, który już od roku siedzi w mojej głowie – chcę spędzić 24 godziny na siodełku bijąc swój dotychczasowy rekord przejechanych kilometrów w ciągu dnia – 525. Jedni powiedzą:
No oszalała kobita na te „stare” lata! Ewidentnie!
Uspokoję Was. Macie rację! Oszalałam . Pochłonęła mnie kolarska pasja, pasja, która daje mi siłę do życia.
24 godziny na siodełku
- szereg pytań
Wzięcie udziału w Ultra czasówce w Pniewach od razu mi się spodobał. Na czym ten wyścig polega? Jeździ się 24 godziny po 60 kilometrowych rundach i pokonuje własne słabości: zmęczenie, zniechęcenie, ból, zwątpienie i niepewność. W głowie kotłują się myśli: czy da się radę, czy organizm to wytrzyma, czy kolana nie siądą, czy dupsko wysiedzi, czy kark nie odpadnie.
I ile bym nie ćwiczyła, ile nie próbowała różnych dystansów, to zawsze, zawsze pojawia się to samo pytanie:
Czy to wszystko na co Cię stać, Ania?
Gdzie jest moja granica?
Granice są tylko w głowie. Nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia, trzeba tylko mocno chcieć i wierzyć, że się uda. Ważny jest też cel i coś do czego się dąży. Ja zrealizowałam swój plan – przejechałam 594 km!
A co w przypadku, jeśli plan nie wypali?
Trudno. Nie teraz, to wypali później, za tydzień, miesiąc, rok, za 10 lat. Nie można bać się sięgać po marzenia. Pomalutku, mały kroczkami, do przodu. Czasem też coś mnie zatrzymuje, jak np. choroba (depresja, cukrzyca, zaburzenia odżywiania). Nie jedną trudność już w życiu przeszłam i stanęłam na nogi. Początkowo chwiejnie z pomocą leków, terapii, by później stać się silną Anią i spełniać marzenia. Dziś je realizuję, na swój sposób i powiem Wam, że mogę być z siebie dumna, że zamiast po kolejne piwo, sięgam po kolejny przejechany kilometr. Tak właśnie żyję i to się sprawdza.
Jakie są moje kolejne cele?
Kiedyś zastanowiłabym się i zawahała: nie mów, nie zapeszaj, nie kracz, a dziś nie boję się mówić o swoich marzeniach otwarcie. Bo one są takie moje i realizuję je na swój sposób. Zapytacie:
To jakie są te Twoje marzenia, Aniu?
Za rok atakuję podwójny Everesting na rowerze. Będę miała do przejechania ponad 17696 metrów w pionie, co zajmie mi około 40 godzin jazdy! Masakra, w biały dzień i ciemną noc , ale to jest właśnie mój cel. Pokonałam już pojedynczy Everesting i wiem, że nie było lekko.
Tutaj opisałam pojedyncze wyzwanie Everestingu, także zapraszam do artykułu:
Coś mi jednak mówi, że podwójny Everesting będzie taką wisienką na torcie. Chcę spróbować i z moją upartością, pomocą trenera i wiarą będzie to możliwe! Jak nie za pierwszym razem, to zaatakuję górę za drugim, czy trzecim podejściem. Ale zdobędę ją, jestem tego pewna!
Podziękowania
Ogromnie się cieszę z Waszego zaangażowania i wsparcia mnie w moich celach, w prywatnych wiadomościach, czy choćby na Facebooku. Dajecie mi niezłego kopa do walki! DZIĘKUJĘ !
Pamiętajcie, marzenia są po to by je spełniać! Jadę po swoje ! A Wy? Jakie macie marzenia, nie bójcie się o nich mówić – sekcja komentarzy jest dla Was. Jestem ciekawa
Przeżyjcie to jeszcze raz – relacja z wyścigu ultra czasówki w Pniewach:
Mariusz
24 Sie 2023Gratuluję dystansu, robi wrażenie 🙂 ja również tam byłem, więc pewnie spotkaliśmy się na trasie. Moim marzeniem było przejechać 500km. Splot niefortunnych zdarzeń sprawił że o mały włos bym nie dojechał i nie wystartowal. Ostatecznie skończyłem na 330km i pozamiatała mną jazda w nocy – pierwsza w życiu jazda w nocy. Chylę czoła wszystkim zawodnikom którym niezależnie od pokonanego dystansu udało się dojechać do końca. Szkoda tylko że organizatorzy zrezygnowali z małych pętli.
BAJKcukrzycOWO
25 Sie 2023Cześć Mariusz 😊, z pewnością gdzieś się mijaliśmy. Dziękuję za gratulacje i również gratuluję i dystansu i przełamania bariery strachu jazdy nocą. Pozdrawiam serdecznie